1/29/2017
2
getaway
,
hiszpania
,
lifestyle
,
novamoda travels
,
porady
,
travel
,
travel weekend
,
trendy
,
Valencia
,
weekend
,
weekend life
¡Hola Valencia! Czyli jak spędzić fajny weekend w Walencji z rodziną
Hiszpania to jedno z miejsc najchętniej wybieranych przez Polaków na
wypoczynek. Szybki weekend w Barcelonie czy dwa tygodnie na śródziemnomorskich
plażach – wszyscy bez wyjątku kochamy Półwysep Iberyjski. Ale Hiszpania to nie
tylko barcelońskie mozaiki i eleganckie hotele na Costa Brava. Warto zejść z
utartych turystycznych ścieżek i poszukać miejsc wyjątkowych. Dla mnie takim
szczególnym zakątkiem była w zeszłym roku Walencja…
Dlaczego Hiszpania? Mnie w tym kraju
urzekają przede wszystkim ludzie! Nie znam drugiego tak otwartego, gościnnego
narodu. Radosne ¡Hola! ¿Qué tal? to zawsze zaproszenie do miłej pogawędki,
nawet jeśli będzie to tylko krótka wymiana zdań łamaną angielszczyzną.
Wystarczy, że dostrzegą zagubionego turystę, a już gotowi są wskazywać drogę,
wypytywać o szczegóły podróży i udzielać cennych rad. Tu czas wydaje się płynąć
nieco innym tempem i niejako podwójnie – w dzień nieco sennie, w nocy zaś
hiszpańskie miasta to pulsujące życiem skwerki, bary i kluby. Poza tym cało roczne pełne słońce, egzotyczne palmy na ulicach przy pięknych kolonialnych zadbanych kamienicach i owocujące drzewa pomarańczy w połowie grudnia!
A dlaczego Walencja? Większość turystów
celuje w Madryt, Barcelonę lub wspomniane Costa Brava. Ja szukałam miejsca,
które łączyłoby w sobie to, czego szukam w czasie krótkich zagranicznych
wypadów: relaksujące spacery po plaży i intensywne zwiedzanie. Nie wyobrażam
sobie siedzenia przez parę dni na leżaku, ani gonienia po mieście i
„odhaczania” kolejnych punktów. Idealne miejsce to takie, które pozwala z
jednej strony na relaks, oderwanie się od polskiej codzienności i ukojenie w
ciepłej, morskiej bryzie, a z drugiej tętni życiem niosąc mnóstwo inspiracji,
napełniając moją głowę wrażeniami. I to właśnie odnalazłam w Walencji.
Walencja – kulturowy tygiel
Walencja to trzecie co do wielkości
miasto w Hiszpanii. Jego krajobraz ukształtował się pod wpływem trzech kultur:
rzymskiej, arabskiej i chrześcijańskiej. Początkowo była to bowiem rzymska
kolonia, która w VIII w. została zajęta przez Maurów. Z rąk arabskich Królestwo
Walencji wyzwolił legendarny Cyd. Można powiedzieć, że był to hiszpański
Zawisza Czarny, legendarny rycerz i bohater narodowy. Ostatecznie jednak miasto
przeszło pod panowanie Księcia Aragonii dopiero w XIII w. i wtedy rozpoczął sie
nowy, chrześcijański etap rozwoju Walencja. Nie jest to jednak tak zamierzchła
„prehistoria”, jak mogłoby się wydawać, bo miasto pełne jest historycznych
śladów.
Nie myślcie jednak, że Walencja to
historyczny skansen – nic z tych rzeczy! To prawdziwy tygiel, w którym mieszają
się wpływy kulturowe, style i idee, w którym spotyka się przeszłość i
teraźniejszość, a nawet… przyszłość. Obok katedry z XIII w. wyrastają
nowoczesne bryły, a przy XV-wiecznym gotyckim budynku Llotja de la Seda –
Giełdy Jedwabiu, wyrasta zbudowana na początku XX w. monumentalna hala Mercat
Central.
Wisienką na torcie tej różnorodności
jest „valenciano” – język walencki. Jest to tak naprawdę (z małymi różnicami)
język kataloński, który jest w Walencji, podobnie jak w Katalonii, na Balearach
i w Andorze, jednym z języków urzędowych. Język ten, na pierwszy rzut oka jest
bardzo podobny do hiszpańskiego, choć słychać w nim także nieistniejący już
język oksytańskim i francuskim. Z tej dwujęzyczności regionu wynikają między
innymi różnice w zapisie niektórych nazw własnych. Jeśli uczycie się
hiszpańskiego, z pewnością usłyszycie różnicę w wymowie niektórych słów, co
może być dla każdego „hiszpanofila” ciekawym doświadczeniem i wyzwaniem.
Co trzeba zobaczyć w Walencji?
Dla mnie to jedno z tych miast, w
których na mapie warto zaznaczyć tylko kilka najważniejszych punktów, a potem
po prostu zagubić się w uliczkach i zakamarkach, nie tyle zwiedzać i odhaczać
kolejne zabytki, co raczej chłonąć atmosferę, poznawać, podziwiać i… robić
zdjęcia. Na mojej liście było kilka „punktów obowiązkowych”, które naprawdę
warto zobaczyć.
Z pewnością trzeba zajrzeć do katedry (Iglesia Catedral-Basílica Metropolitana), której historia stanowi swego rodzaju kwintesencję
walencjańskiego tygla kultur – powstała w miejscu, gdzie kiedyś stał meczet, a
wcześniej katedra gotycka. Całość, choć wzniesiona w stylu barokowym, nosi
ślady stylu romańskiego, gotyku, renesansu, a dwie dobudowane kaplice są z
kolei neoklasycystyczne.
Według legendy to właśnie w tutaj
znajduje się Święty Graal – mityczny kielich, w którym znajdowała się krew
Chrystusa.
Nie sposób nie wejść na przylegającą do
katedry El Micalet (El Migueletę) – ośmioboczną dzwonnicę, która jest symbolem
miasta. Wchodząc 50 metrów w górę możemy zobaczyć Valencię z lotu ptaka.
Naprawdę warto pokonać 207 schodów dla tego widoku. Na tyłach katedry znajduje
się z kolei barokowa Basilica de la Virge dels Desamparats, o lekko różowawych,
kolonialnych murach, zwieńczona imponującą kopułą.
Kolejny punkt obowiązkowy to Mercado Central – czyli centralny rynek, a dokładniej modernistyczna hala targowa wzniesiona na początku XX w.. W przestronnej przeszklonej hali zbudowanej na potężnej żelaznej konstrukcji mieści się kilkaset malutkich stoisk, na których znajdziemy warzywa, ryby, mięso i owoce. Wszystko jest tu tak świeże, naturalne, kolorowe i pięknie poukładane na małych straganach, że od razu mamy ochotę sięgnąć chociażby po kawałek świeżego ananasa czy melona. Kraby, homary, wiszące szynki serrano, zapach wyciskanych przed chwilą soków, a na nagły głód – przyrządzana na miejscu paella… To jedno z tych miejsc, którego się nie zwiedza, ale które się po prostu czuje…
Po tym „powrocie do przeszłości”, warto przenieść się na chwilę do przyszłości i odwiedzić La Ciudad de las Artes y las Ciencias, czyli ultranowoczesne Miasto Sztuki i Nauki. To prawdziwe miasto w mieście! Zaprojektowana przez Santiago Calatrave centrum kulturalne to kwintesencja nowoczesności: beton, stal i szkło. Do tego kosmiczne bryły budynków odbijają się w gładkiej tafli wody, co nadaje całości lekkości i uroku. Co kryje w sobie ten zachwycający kompleks, który jest sercem współczesnej Walencji? Planetarium, kino, muzeum XXI w., opera i… największe w Europie oceanarium i delifanrium. To jedno z tych miejsc, których po prostu nie można ominąć będąc w mieście.
Co trzeba przeżyć w Walencji?
Ta różnorodność sprawia, że
wielogodzinne spacery po mieście to prawdziwa przygoda nie tylko dla znawców
architektury, ale dla każdego, kto po prostu chce chłonąć klimat miasta. To mój
ulubiony sposób na poznawanie nowych miast – obserwowanie ludzi, ich zwyczajów,
kosztowanie lokalnych specjałów, szukanie miejsc lokalnych i prawdziwych.
Dlatego właśnie poza miejscami, które miałam na swojej liście „must see”,
pozwalałam sobie na „gubienie się” w Walencji, spacerowanie uliczkami,
podziwianie i zachwycanie się detalami architektonicznymi, szczegółami, o
których nie pisze się w przewodnikach.
Czy można wyobrazić sobie lepszy
początek dnia niż mała, lokalna kafejka i café solo (espresso), americano, a do
tego lokalne słodkości – churros albo fartons? A może pobudzająca, słodka kawa
carajillo, z dodatkiem syropu i rumu, którą można się delektować patrząc na
piękne budynki, wąskie uliczki albo smukłe palmy?
Propozycja obiadu czy kolacji jest oczywista – paella valenciana, czyli rodzaj risotto z warzywami, szafranem, mięsem królika, a w wersji „mixta” także z owocami morza. Zresztą świeże krewetki, kalmary, rozmaite ryby prosto z kutra to prawdziwa gratka dla wielbicieli frutti di mare. Urzeka mnie naturalność kuchni hiszpańskiej, cóż bowiem więcej potrzeba do kulinarnego szczęścia poza świeżymi mulami czy krewetkami, pachnącymi pomidorami, oliwkami, karczochami, które po chwili na patelni tworzą dnie smaczne, zdrowe i bajecznie… proste.
A wieczorem? Kieliszek schłodzonego vino
bianco de casa - wina z domowej winnicy, pite w jednym z ogródków, które tętnią
życiem, po brzegi wypełnione głośnymi rozmowami i wybuchami śmiechu. Młodzi
Hiszpanie to ludzie niezwykle otwarci, zawsze gotowi są na pogawędkę albo…
imprezę, którą można rozkręcić nawet na miejskim placu lub skwerku. Zatem
¡Salud!
Hiszpański styl z calle Poeta Querol
(Podróże do Walencji odradzałabym jedynie w początkowe miesiące roku styczeń-luty, gdyż wtedy miasto nawiedza nieprzyjemny chłód i częstsze opady.)
Taka pogoda jest idealna na tworzenie
stylizacji. W podróży staram się ubierać wygodnie, ale nie znaczy to, że
rezygnuję z mody. Przeciwnie, podróż to dla mnie także modowe wyzwanie. Szukam
połączeń, które będą komfortowe, stylowe i jednocześnie zmieszczą się do mojej
walizki.
Poza tym podróże to dla mnie także
modowa inspiracja. Z jednej strony kocham chłonąć krajobraz i atmosferę miasta,
zachwycać się jego kolorytem, detalami, z drugiej zaś to możliwość popatrzenia
na innych ludzi, na ich stylizacje i ogólne uliczne trendy. Lubię przyglądać
się ciekawie i dobrze ubranym Hiszpankom, podziwiam eleganckie stroje
Hiszpanów. To prawdziwa kopalnia pomysłów modowych, okraszonych lokalną
specyfiką i hiszpańskim wyczuciem stylu.
Dla wielbicieli mody punktem
obowiązkowym są okolice ulicy Poeta Querol, gdzie mieszczą się eleganckie
butiki. To właśnie tam znajdziemy markowe ubrania od najlepszych projektantów: Fendi, Carolina Herrera, Hugo Boss, Salvatore
Ferragamo i Loewe. Nawet jeśli wasz budżet chwilowo nie pozwala na zakup torebki
czy sukienki, warto tam po prostu pospacerować, pooglądać przechadzających się,
świetnie ubranych ludzi i po prostu chłonąć wielką modę.
No i piękne hiszpańskie plaże
Jak dojechać do Walencji?
Ja podróżowałam tym razem liniami RyanAir; Belin-Valencia, ale można również bardzo tanie bilety znaleźć z Warszawy, Poznania, Wrocławia. Aktualnych promocyjnych lotów najlepiej szukać na stronach przewoźników; RyanAir, WizAir lub EasyJet.
Gdzie spać?
Zazwyczaj spaliśmy w różnych hotelach, ale obecnie jestem zauroczona ofertami prywatnych mieszkań i apartamentów, oferowanych przez portal AirBnB. Gdzie za średnią cenę sztampowego i przeciętnego hotelu, można znaleźć urokliwe i butikowe prywatne wnętrze o niepowtarzalnym charakterze.
Tym razem (trzy osobowa rodzina) spaliśmy w przeuroczym i bardzo stylowym małym apartamencie, położonym w samym centrum starego miasta, wychodząc z kamienicy byliśmy na Plaza Redonda, minute drogi do pięknego Plaza de la Reina i Mercado Central.
link do apartamentu
Jeśli chcesz skorzystać z mojej ulgi możesz wejść przez ten link do zakupu noclegu w wybranym miejscu na świecie gdzie AirBnB oferuje swoje apartamanty :-)
Życzę miłego zwiedzania Walencji, jeśli masz jakieś pytania lub chciała byś się podzielić zapraszam do komentowania lub bezpośredniego kontaktu przez e-mail, podany w zakładce kontakt.
Abrazos y Hasta Luego !
marta
Tym razem (trzy osobowa rodzina) spaliśmy w przeuroczym i bardzo stylowym małym apartamencie, położonym w samym centrum starego miasta, wychodząc z kamienicy byliśmy na Plaza Redonda, minute drogi do pięknego Plaza de la Reina i Mercado Central.
link do apartamentu
Jeśli chcesz skorzystać z mojej ulgi możesz wejść przez ten link do zakupu noclegu w wybranym miejscu na świecie gdzie AirBnB oferuje swoje apartamanty :-)
Życzę miłego zwiedzania Walencji, jeśli masz jakieś pytania lub chciała byś się podzielić zapraszam do komentowania lub bezpośredniego kontaktu przez e-mail, podany w zakładce kontakt.
Abrazos y Hasta Luego !
marta
bardzo ciekawa relacja, aż chce się tam pojechać
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuń